22 listopada 2012

Austin Peralta.

Na początku listopada pisałem, że zazdroszczę Warszawiakom takiego koncertu. Sam nie mogłem tam być z różnych przyczyn, ale myślałem, że z pewnością do Polski jeszcze wróci. Nie wróci. Zmarł.
Wróciłem do domu, zobaczyłem powklejane klipy z youtube'a z jego muzyką i dopiski 'RIP' i poczułem się, jakbym dostał kamieniem w głowę. To był chłopak, który nie tylko już wiele osiągnął, ale mógł osiągnąć jeszcze więcej. Mam wrażenie, że brainfeeder straciło ważnego muzyka, jego rodzina straciła syna, a my straciliśmy jego pianino. Dziwne jest poczucie, że na półce stoi płyta 'Endless Planets' skomponowana przez 21 letniego wtedy Austina, która rok później staje się płytą przedwcześnie zmarłego muzyka.

Dźwięki, które komponował otwierały serce i umysł tak samo, jak elektroniczne popisy Flying Lotusa czy głęboki, przejmujący ale i ciepły śpiew Eryki Badu. I nie bez powodu stawiam go na równi z tymi właśnie postaciami... Tak bardzo szkoda, że nie zdążył nagrać więcej, nie zdążył wziąć udziału w kolejnych sesjach z FlyLo czy Thundercatem, nie zdążył zrealizować wizji, które rodziły się w jego muzycznej wyobraźni...


Austin Peralta (October 25, 1990 - November 21, 2012)

14 listopada 2012

Martin Dawson

Poniżej chyba najlepszy tribute to Martin Dawson... Znałem dobrze twórczość tego producenta i z tyłu głowy miałem jego kawałki, ale słuchając tego miksu co rusz łapałem się na "i to też faktycznie jego numer/remix/etc". Szkoda, wielka szkoda, bo miał bardzo dobre wyczucie i rozeznanie w deep house'owych trickach (sprawdźcie sami w poniższym secie), a jego kawałki często lądowały w mojej mptrójce zapętlone miesiącami.

Przelot by Mr.Lex / 13.11.2012 - tribute to M.Dawson.

6 listopada 2012

Loco Star znów nie zawodzą!

LOCO STAR
Shelter
Kayax
(miliard gwiazdek)

Długo zwlekałem z opisaniem trzeciego już albumu trójmiejskiej grupy Loco Star. Nie dlatego, że musiałem wyrobić sobie ostateczne zdanie czy być pewnym swoich wrażeń dotyczących muzyki, ale po to, by odpowiednio ubrać w słowa to, co dzieje się na tym krążku. A dzieje się nie mało.

Przede wszystkim członkowie zespołu mogli pozwolić sobie na wiele swobody w trakcie produkcji i realizacje własnych pomysłów opartych o zaskakujące nieraz inspiracje. Nie pretendują do miana super gwiazd polskiego rynku muzycznego, nie silą się na pisanie przebojów dla kierowców, lubiących zapuścić sobie wiadomo-które-radio i nie gonią modnych obecnie trendów. W tym tkwi magia tego, co robią – w puszczaniu wodzy muzycznej fantazji, jak tylko im się podoba. Pewnie właśnie dlatego każda ich płyta jest inna i eksploruje pokłady muzyki, najogólniej rzecz ujmując elektronicznej.

‘Shelter’ to album niby najbardziej przystępny w dyskografii grupy, a jednocześnie wymagający największej koncentracji. Popowe melodie urzekają wpadającym w ucho brzmieniem, refreny szybko zapadają w pamięć, a teksty są tak ciekawe, że naprawdę trudno jest oprzeć się stwierdzeniu, iż jest to album kompletny. Z drugiej jednak strony ilość produkcyjnych smaczków, na jakie pozwolili sobie Loco Starcy (hehe) przyprawia o zawrót głowy. Tu ciekawie pocięte bębny, gdzie indziej wpada zmiana rytmu, szybkie tempo przechodzi w łagodny ton. Przysłuchiwanie się temu, jako całości sprawia naprawdę ogromną przyjemność.

‘Shelter’ to również płyta niosąca trochę zmian. Do mikrofonu dorwał się Tomasz Ziętek, do tej pory zajmujący się głównie produkcją i okazało się, że duet wokalny, który w kilku numerach tworzy wraz z Marsiją świetnie się sprawdza. Więcej również na tym krążku melancholijnego wydźwięku skrytego pomiędzy z pozoru lekkimi dźwiękami. Najbardziej wyczuwalny jest w utworze ‘Slo Mo’, ale odnajdziemy go również wsłuchując się w ‘Artifiction’ czy ‘Orla’. Równoważą go natomiast pogodne ‘TV Head’ (z zabawną fabułką) i piękny instrumental zamykający album - ‘Shelf’, w którym najmocniej zespół pokazuje się z tej bardziej improwizacyjnej, elektronicznej strony.

Oczywiście rzeczona nostalgiczna atmosfera nie przyprawia o depresję, jednak trudno odbierać całość jako zbiór chill outowych piosenek. Tym bardziej, że używanie jakichkolwiek ram gatunkowych w przypadku Loco Star byłoby moim zdaniem wielkim błędem. To po prostu bardzo wciągający album, gwarantujący wiele fajnie spędzonych godzin.

2 listopada 2012

Austin Peralta Trio w Warszawie

Warszawiakom zazdroszczę, że na żywo obejrzą to, co możecie zobaczyć na poniższym nagraniu. Muzyka, która przenika duszę i gatunkowe granicę i sprawia ogromną przyjemność. Cover tego numeru, w takim stylu...czysty outerspace.
   

Więcej o Peralcie przeczytacie tutaj, Sebol zrobił to najlepiej, pozostaje mi tylko Was odesłać do tego tekstu i na koncert. Koniecznie.